The Chanel |
Wysłany: Nie 21:18, 19 Sie 2007 Temat postu: Zgłoszenie T.C. |
|
1. The Chanel/Coco ;p/ Kasia
2. 16 lat
3. psb-jan.blog.onet.pl
chelf.blog.onet.pl
unfailing.blog.onet.pl
4. Bo, po pierwsze - jesteś współtwórczynią tej serii, a zawsze masz dobre pomysły.
Bo, po drugie - w pomyśle zakochałam się od razu i chociaż wiem, że to będzie wyzwanie, chcę tu być. Kocham takie wyzwania.
5. Joan Coddington. (Rachel Bilson jesli nic innego nie wymyślę)
6. Lisa Sanders / Kirsten Howard / Cassandra Haynes
7. Krótko - dziewczyna, która od dziecka gości na ekranie telewizora. Typowa gwiazda, zna swoją wartość. Może nawet za bardzo. Świat kamer, życie w blasku fleszy - to to co kocha.
8. Fragment ostatniej notki z mojego bloga o Jaśku.
Jeżeli w czasie deszczu dzieci się nudzą, to co robią podczas burzy?
Jasiek kochał słońce. Choć urodzony w listopadzie zawsze wyczekiwał z niecierpliwością swoich urodzin i tak wielbił lato. Lipiec, który nastawał po zmiennej wiośnie niosącej ze sobą ciężki czas dla meteopatów, był miesiącem, jaki w snach Jaśka trwał wiecznie. Lecz siódmy miesiąc roku, mimo szczęśliwego numeru, niósł ze sobą od zawsze towarzyszące latu burze. A okres burz oprócz wiosennego pylenia traw był najbardziej nielubianym przez Jana etapem tej pory roku. Pioruny rozświetlające zasnute ciemnymi chmurami niebo i przerywające złowroga ciszę grzmoty nie były niczym przyjemnym. W taką pogodę nie było szansy na nawet krótki spacer, a jedyna rozrywką w domu stanowiło czytanie nudnej książki. Nawet w takim pięciogwiazdkowym hotelu jak gdański kompleks dziadków Lili, podczas burzy nie można było zaoferować wszystkich dostępnych atrakcji.
Dnia czternastego lipca grzmoty w parze z piorunami „odwiedziły” Trójmiasto z samego rana. Koło jedenastej Jasiek zwlókł się z łóżka i zszedł do restauracji na śniadanie. Omlet z warzywami i sosem śmietanowym spożył przy barze w towarzystwie barmana Pawła. To z nim wymieniał uwagi na temat wyższości Gdańska nad innymi nadmorskimi kurortami, bo resztę jego towarzyszy niespodziewanie gdzieś „wywiało”. Kiedy resztki posiłku zniknęły już z talerze i Janek miał zamiar wyruszyć na plażę w poszukiwaniu zaginionej załogi, niebo na dworze zachmurzyło się i jasne błyskawice rozświetliły horyzont. Nici ze spaceru brzegiem morza. Nici z plażowej dyskoteki o poranku. Nici z dobrej zabawy tego rana.
Jasiek obszedł cały hotel z nadzieją, że znajdzie gdzie Lilę, Damiana, Izę czy któregoś z braci panny P., lecz nigdzie nie zauważył nawet śladu ich obecności. Wyparowali? Hm, no cóż, musiał poradzić sobie sam. Dobrze, że został Paweł, który zawsze był chętny na ofiarowane mu różne formy pomocy. Janek wrócił do miejsca, gdzie rozpoczął dzisiejszy dzień i przeskakując przez ladę, znalazł się obok ciemnowłosego wysokiego dwudziestoparolatka.
- Chyba opatrzność zesłała mi tu Ciebie teraz! – Paweł wyraźnie uszczęśliwiony wepchnął Jankowi w dłonie dwa kieliszki do margerity i wskazał ciemną butelkę stojącą na półce. – Dwie porcje.
Jasiek może nieco mniej zręcznie niż Paweł napełnił kieliszki przezroczystym trunkiem, a na samym dnie umieścił dwie oliwki. Podając zamówienie starszemu mężczyźnie z przyprószonymi siwizną włosami, rozejrzał się po sali. Wszystkie miejsca łącznie z sofami w rogu zapełnione były co do centymetra, a klienci nadal się schodzili. Wyglądało na to, że wszyscy goście hotelowi tak jak on szukali rozrywki.
- To normalne przy tej pogodzie? – szepnął na ucho Pawłowi, który żonglując butelkami tworzył ciągle nowe fantazyjne koktajle. Chłopak, uwijając się jak w ukropie, kiwnął tylko głową i zajął się obsługiwaniem trójki roześmianych dziewczyn, które właśnie zajęły miejsca przy barze.
Cóż, pomyślał Jasiek, przynajmniej nie mam czasu się nudzić.
Wymyślne drinki, owocowe koktajle, kieliszki wódki, lampki wytrawnych win – to wszystko Janek zmuszony był podać głodnym alkoholu klientom. W ciągu piętnastu minut ruch opadł, wszyscy goście mieli swoje drinki.
- Dzięki – Paweł z uśmiechem ulgi opadł na krzesło obok Jaśka.
Chłopak grzebiąc w kieszenie swojej błękitnej koszuli, wyciągnął zwinięty w rulonik plik dziesięcio-, dwudziesto- i pięćdziesięciozłotówek.
- Twoje napiwki. – wepchnął rulonik zdziwionemu barmanowi w dłoń. Paweł niedowierzając przeliczył pieniądze, które w ciągu ponad piętnastu minut zarobił Jasiek.
- Dwie bańki.- jęknął, spoglądając na uśmiechniętego kumpla. – Bierz, są twoje.
Jasiek zaśmiał się, nie zwracając uwagi na słowa chłopaka. To prawda: zarobił tą kasę dzięki temu, że do każdego drinka „dodawał” od siebie wymyśloną anegdotkę dotyczącą ich powstawania, co bardzo podobało się szczególnie klientkom. Ale po co mu te dwieście złotych? Czego jak czego, ale pieniędzy mu nie brakowało.
Burza nadal trwała, a do baru podchodzili już tylko nieliczni klienci. Obsługą ich zajął się Paweł, pozwalając Jankowi odetchnąć. Chłopak rozłożył się przy blacie i wsłuchiwał się w dźwięki dobiegające z miniradia na baterię, które przyniosła ze sobą starsza pani siedząca przy pobliskim stoliku. Obok niej siedziała para zatopiona we wzajemnych objęciach. Na sofie następna para, tym razem trzymająca się za ręce. Przy blacie kolejna para, koło wejścia następna, para za parą, para przy parze. Czy nie było w tym barze kogoś bez drugiej połówki?? Nie licząc oczywiście tej staruszki z radiem, które „nuciło” przeboje lat 20-tych i ... cyganki obwieszonej złotymi łańcuszkami i bransoletkami, która układała tarota.
- Idź, powróży ci. – Paweł, który nagle znalazł się przy Jaśku, uśmiechnął się do kolegi.
Janek prychnął.
- Niby dlaczego miałbym korzystać z rad wróżek?
- Bo mówi prawdę. No idź, co ci szkodzi!
Paweł uzbrojony w ścierkę do wycierania szklanek wygonił bruneta zza baru.
Super, pomyślał Jasiek, zaraz się dowiem jaki to jestem bogaty, co nie jest trudne do wywróżenia w pięciogwiazdkowym hotelu.
Kiedy chłopak usiadł naprzeciw ciemnoskórej kobiety, nie wyglądał na najszczęśliwszego człowieka pod słońcem. Wręcz przeciwnie – jego mina wyrażała udrękę i zniechęcenie.
- Jeśli się boisz, nie musisz. – cichy, nieco zachrypnięty głos przerwał Jaśkowi rozmyślania nad sprytem podobnych medium, które chytrze wyciągają od ludzi pieniądze. Cyganka siedziała jak wcześniej, pochylona nad stolikiem z kartami w ręku. Nawet nie spojrzała na chłopaka, za to jej słowa zadziałały na pana N. jak zimny prysznic. Jasiek wyprostował się na krześle i wyciągnął z kieszeni portfel. Nikt nie będzie mu wmawiał, że boi się jakiejś tandetnej wróżki.
- Ile? – spytał, wyjmując z portfela pięćdziesiąt złotych.
Cyganka, której imienia chłopak nie znał i nie marzył zbyt o tym, by je kiedykolwiek poznać, zebrała ze stołu wszystkie karty i podniosła wzrok. Jasiek nie należał do osób bojaźliwych, ale te jej oczy wywołały nieprzyjemny dreszcze na jego karku.
- Pierwszy raz nic. – powiedziała i z powrotem zajęła się kartami. Zdawało się, że tasowanie trwa wieczność. Kiedy Janek miał zamiar jej przypomnieć, że nie jest przy stoliku sama, kobieta podsunęła chłopakowi talię.
- Przełóż. – szepnęła, a Jasiek bez mrugnięcia okiem wykonał polecenie. Wróżka nie tylko miała dziwne spojrzenie, ale i głos, który nie należał do najprzyjemniejszych.
Cyganka w wiadomy tylko sobie i koleżankom po fachu sposób, rozłożyła karty na jasnym obrusie. Przez chwilę jakby „medytowała” nad układem talii, po czym spojrzała na Jaśka. Chłopak znów poczuł na swoje szyi zimny dreszcz.
Kobieta dotykała kolejno kart, nic nie mówiąc. W końcu Jasiek zwątpił, że kiedykolwiek znowu się odezwie, przemówiła:
- Widzę, że nie lubisz telenoweli.
Janka zamurowało. Ale nie tak, by nie wyrazić swojego zdania na temat czarów szanownej pani Cyganki. Już otwierał usta, by grzecznie podziękować za usługę, ale wróżka powstrzymała go podnosząc rękę.
- Teraz ja mówię. – ostrzegła spokojnie. – Widzę, że nie lubisz telenoweli. Ale one uczą.
Jasiek zaśmiał się w duchu. Oto trafił na wróżkę – fankę „Zbuntowanego anioła” i „Palomy”. Kobieta kontynuowała, a Jasiek z uśmiechem słuchał dalszych jej wywodów.
Wróżka podawał mu autentyczne fakty z jego życia, zaczynając od ucieczek z lekcji, a kończąc na Gabrielle. Hm, no dobra, Jasiek musiał przyznać, że była dobra, ale nie przyszedł do niej, by dowiedzieć się ile razy zwiał z lekcji, bo sam dobrze o tym wiedział.
Chciał dowiedzieć się czegoś o przyszłości! Nawet jeśli prawda byłaby straszna.
Wróżka, jakby słysząc jego myśli mówiła dalej:
- Powinieneś posłuchać siostry. Młodsze rodzeństwo czasem widzi więcej, niż nam się wydaje... Dużo więcej. I pamiętaj: Księżniczka jest tylko jedna. I ty dobrze o tym wiesz.
Janek kilkakrotnie zamrugał. To już wszystko?!
Chłopak nie odzywając się ani słowem opuścił krzesło i udał się z powrotem za bar.
Posłuchać siostry – to jej rada?
Jasiek zastanawiał się, o co im wszystkim chodzi. Im, czyli tej wróżce od siedmiu boleści i Idce. Zmówiły się czy jak?... Chodzi o Dagę, prawda?
Phi, wielka z niej wróżka!... Dlaczego wszystkie baby uwzięły się na jedną sprawę?? No, może nie wszystkie, ale dwie. To już coś. Chłopak nie mógł tego pojąć, lecz miał w głowie słowa Bruna, który uważał, że jeśli dwie kobiety uważają tak samo, to mają rację.
I skubany zawsze nieźle na tym wychodził!
No ale czy Idka to już „kobieta”? Ma dopiero niecałe sześć lat! I co? On, Janek ma niby słuchać tych metafor o Księżniczkach?
A może... Może Idka i wróżka uważają, że on... On i Daga... Cholera, że on ją kocha?!
xxx
Może kobiety mają czasem rację. Dobra, mają CZĘSTO rację. Ale czy zawsze musza mieszać?
Janek miał wspaniałe wakacje. Dwa tygodnie spędzone tylko z przyjaciółmi, a w planach obóz windsurfingowy w Nowej Zelandii to wypoczynek, o którym marzy każdy nastolatek. Oprócz tego był w związku z siostrą kumpla.
Hm, może ostatnio nie rozmawiali ze sobą za dużo, a nawet WCALE nie rozmawiali, ale byli razem. Taki niezobowiązujący młodzieńczy związek.
Czego chcieć więcej? Raj na ziemi!
Ale w każdym raju musi być szatan, który zakłóca sielankę. W przypadku Jaśka to urocza pięcioletnia blondyneczka i Cyganka, która z braku zajęć wciska ludziom głupoty w hotelowej restauracji. I kiedy już coś ci powie, nawet najgłupszy na świecie absurd, nie jesteś w stanie tego zapomnieć.
Tak było z Jaśkiem. Chłopak nie mógł wybić z głowy jej słów tego samego dnia, kiedy razem z przyjaciółmi bawić się na pożegnalnej dyskotece, następnego ranka, gdy wracał do domu i wieczora, pukając do drzwi rezydencji państwa G.
Otworzyła mu pani G.
- Dobry wieczór, czy... zaczął chłopak, ale jego wypowiedź brutalnie przerwała rozpromieniona mama Radka.
- O, dobry wieczór, Janku! – uśmiechnęła się. – Ale Gabi nie ma. Nie wróciła jeszcze z sesji.
Jaśka z lekka przymurowało. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Miał nadzieję że załatwi to szybko i bezboleśnie. Niestety, nie było mu to dane.
- Aha – mruknął – No to... Hm, dobranoc.
- Dobranoc, Janku!
Drzwi zatrzasnęły się z cichym skrzypnięciem. Jasiek jeszcze chwilę tkwił w miejscu, a potem wolnym krokiem opuścił posesję państwa G. Hm, no cóż, widocznie los nie chciał, żeby tak szybko zerwał z Gabrielle. Lecz chłopak wiedział, im szybciej, tym lepiej. Bo w końcu to nie ją... kochał. To Dagmara była jego Księżniczką.
Jasiek wcisnął ręce do kieszeni swoich hawajskich spodenek i ruszył chodnikiem.
Wszystko było dziwne. Nawet księżyc świecił inaczej. Teraz, kiedy chłopak nareszcie zdał sobie sprawę, kogo kocha... nic nie było proste. |
|